wtorek, 10 grudnia 2013

Oszczędzacz nr 2: CZAJNIK

Czajnik mimo swojej niepozorności również może generować niepotrzebne koszty. Aby ich uniknąć stosuję dwa rozwiązania:
Po pierwsze, przerzuciłam się z czajnika elektrycznego na gazowy. Gaz jest dużo tańszy od prądu, poza tym w moim bloku podciągnięty jest gaz ziemny za który płacę opłatę abonamentową bez względu na to czy z niego korzystam czy też nie. W związku z tym jeśli coś jest możliwe do zrobienia na gazie to staram się z tej możliwości korzystać.
Po drugie, jeśli mam ochotę na filiżankę kawy to nie wstawiam pełnego czajnika lecz tylko tyle wody, ile jest mi potrzebne. Gotowanie dwóch litrów wody tylko po to, żeby 1,5 litra sobie potem leżało i stygło to strata prądu/gazu oraz wody (zwłaszcza gdy masz w zwyczaju wylewać zawartość czajnika przed każdym nabraniem wody). Jeśli już zdarzy mi się nie wykorzystać wody z czajnika, wtedy po jej wystygnięciu przelewam ją sobie do butelki po wodzie mineralnej. Dostępne na rynku wody źródlane są przypuszczalnie jeszcze gorszej jakości a kosztują. Dzięki temu mam zapas wody, który mogę wziąć sobie np. na siłownię lub rozmieszać z koncentratem tworząc smaczny napój. 
Być może na pierwszy rzut oka takie oszczędzanie wydaje się mało efektywne, ale w dłuższej perspektywie, gdy przemnożymy sobie tą ilość wody i prądu na przykład przez liczbę dni w roku okaże się, że zaoszczędziliśmy na jakiś fajny weekendowy wypad. Warto, co? ;)

p.s. zdjęcie pożyczone z zapieczlotych.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz